-
W Zabrzu kandydatka popierana przez KO przegrała wybory z kandydatem niezależnym, mimo wcześniejszego prowadzenia w pierwszej turze.
-
Eksperci wskazują, że przegrana KO i sukces koalicji anty-KO mogą być początkiem kolejnych referendów odwołujących prezydentów miast.
-
Wynik wyborów w Zabrzu pokazuje, że zaufanie do dużych partii politycznych jest ograniczone, a głosy wyborców rozkładają się także na lokalnych i niezależnych kandydatów.
- Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Interii
Żbikowski pokonał w drugiej turze Ewę Weber, kandydatkę formalnie startującą z własnego komitetu, ale popieraną przez Koalicję Obywatelską. Różnica wyniosła 106 głosów.
Na Żbikowskiego zagłosowało 16 031 osób (50,17 proc.), a na Weber – 15 925 osób (49,83 proc.). Różnica między kandydatami wyniosła 106 głosów.
Kamil Żbikowski nowym prezydentem Zabrza
Przegrana Ewy Weber jest tym bardziej bolesna, że zdecydowanie wygrała pierwszą turę wyborów, uzyskując 39,29 proc. głosów. W pierwszej turze Kamil Żbikowski zdobył 16,14 proc. głosów, a za nim uplasowali się: kandydat PiS Borys Borówka z wynikiem nieco ponad 15,29 proc. oraz kandydat Konfederacji Sebastian Dziębowski (14,09 proc.), a także lokalni działacze Rafał Kobos (9,88 proc.) i Łucja Chrzęstek-Bar (5,31 proc.).
- Znamy nowego prezydenta Zabrza. Minimalna różnica głosów
- Wybory w Zabrzu. Policzono głosy w I turze, znamy wyniki
– W Zabrzu wygrała koalicja anty-KO, pokazując, że da się w ten sposób pokonać Koalicję Obywatelską nawet w miejscach, gdzie dotąd kandydaci tej partii zwykle wygrywali i to dużą przewagą. Teraz okazuje się, że koalicja anty-KO jest w stanie wygrywać i to jest bardzo zła informacja dla rządu – wskazuje w rozmowie z Interią Łukasz Pawłowski, prezes Ogólnopolskiej Grupy Badawczej.
„Zabrze to dopiero początek” – skomentował były premier Mateusz Morawiecki w serwisie X.
„Mogą wystawiać swoich kandydatów do skutku, ale kłamstw już nikt nie kupi. Ewa Weber – protegowana Borysa Budki – przegrywa wybory o fotel prezydenta” – napisał w serwisie X Jacek Sasin, poseł PiS.
Kto zyskał, a kto nie na referendum w Zabrzu
Czy rzeczywiście PiS ma się z czego cieszyć? Zdaniem prof. Jarosława Flisa, socjologa z UJ niekoniecznie.
– Doskonałe samopoczucie PiS i Konfederacji po zwycięstwie Karola Nawrockiego okazało się nieuzasadnione. Nie ma miesiąca miodowego. Na słabości rządu nie zyskują główne partie opozycyjne. To jest sygnał ostrzegawczy dla rządu, ale także dla PiS i Konfederacji, które boleśnie przekonują się, że nie są w stanie akumulować niezadowolenia społecznego – mówi Interii prof. Jarosław Flis.
- Znamy nowego prezydenta Zabrza. Minimalna różnica głosów
- Zabrze idzie na wybory. Prezydent miasta odwołana w referendum
– PiS w wyborach w Zabrzu stało nieco z boku, ciesząc się z faktu, że jest szansa zagłosować przeciwko kandydatowi KO. Specyfika wyborów samorządowych jest nieco inna, tutaj głosy rozkładają się jeszcze bardziej, bo mamy nie tylko kandydatów partyjnych, ale też lokalnych – dodaje Łukasz Pawłowski z OGB.
Przedterminowe wybory w Zabrzu były efektem majowego referendum, w którym rok po wyborach samorządowych odwołano z funkcji prezydent miasta związaną z KO Agnieszkę Rupniewską.
Po jej odwołaniu premier Donald Tusk ustanowił komisarzem w Zabrzu Ewę Weber, która następnie wystartowała w wyborach.
– Donald Tusk zastosował w Zabrzu ten sam manewr, który stosował PiS. Powołał na komisarza miasta osobę, która potem wystartowała w wyborach, licząc na to, że da jej to przewagę. To tak nie działa, bo sklejenie z rządem i władzą nie jest dzisiaj atutem. Samorządowcy powiązani z niepopularnym rządem zawsze obrywają za ten rząd, to dość powszechne w polityce zjawisko – podkreśla prof. Jarosław Flis. – W Zabrzu widać to, co widzimy w polskiej polityce od 20 lat. Jarosławowi Kaczyńskiemu i Donaldowi Tuskowi udało się przekonać 2/3 wyborców, że ten drugi nie ma prawa rządzić. Pozostała 1/3 uważa jednak, że ani Kaczyński ani Tusk nie powinni rządzić – dodaje rozmówca Interii.
Jego zdaniem w Zabrzu obie największe partie mocno przeszacowały swoje siły i nie doszacowały przeciwnika.
Referendum w Zabrzu. Będą następne?
Pytanie, które dziś zadają sobie politycy z obu stron politycznej barykady brzmi, na ile to, co się wydarzyło w Zabrzu było „wypadkiem przy pracy”, a na ile może stać się zapowiedzią kolejnych referendów.
Łukasz Pawłowski nie ma wątpliwości, co do tego, że będą próby organizowania kolejnych referendów. Jako pierwsze miasta, które ruszą z takim pomysłem wymienia: Gliwice, Kraków oraz Rzeszów.
– To będą przede wszystkim miasta, w których kandydaci KO lub bliscy KO wygrywali na fali zwycięstwa koalicji w październiku 2023 roku. Tylko, że fala, która wtedy ich poniosła, dziś ich topi. Ci, co wtedy nieznacznie przegrali poczuli swoją szansę, więc referenda są kwestią czasu – prognozuje Łukasz Pawłowski. – Przy obecnych nastrojach społecznych, prezydenci z KO staną się „zwierzyną łowną” – dodaje.
- Zakopane może stracić burmistrza. Rusza zbiórka podpisów
- PiS chce odbić sejmik na Podlasiu. Mają plan
Choć niedawne przykłady Wrocławia i Piotrkowa Trybunalskiego pokazały, że zebranie podpisów pod wnioskiem o przeprowadzenie referendum nie zawsze się udaje.
– Rzeczywiście, muszą zostać spełnione trzy warunki: zebranie podpisów pod wnioskiem o referendum, później odpowiednia frekwencja, aby referendum było ważne i na koniec przedterminowe wybory, które wygrywa kandydat z innego komitetu. W Zabrzu te trzy elementy zostały spełnione, co od dawna się w Polsce nie zdarzyło. To może być zapowiedź jakiejś zmiany – uważa Łukasz Pawłowski.
- Politycy komentują decyzję prezydenta. „Zabrakło przyzwoitości”
- Prezydent wetuje ustawę w sprawie Ukraińców. Konfederacja bije brawo