Zespół naukowców z Uniwersytetu Florenckiego we Włoszech bada wpływ pszczół na przyrodę. Chcieli sprawdzić, czy spowodują spadek liczebności dzikich pszczół na wyspie Giannutri.
Pszczoły miodne to konkurencja dla dzikich zapylaczy
W 2018 r. na Giannutri założono 18 uli i stworzono stosunkowo niewielką populację pszczół. Naukowcy uzyskali pozwolenie na zamknięcie uli, co skutecznie usunęło większość pszczół miodnych z wyspy. W szczycie sezonu żerowania owady trzymano w zamknięciu aż przez 11 godzin dziennie.
Badania wykazały, że w ciągu czterech lat od wprowadzenia pszczół miodnych populacje dwóch kluczowych dzikich zapylaczy – trzmieli i pszczół z rodziny anthophora – spadły o alarmujące 80 proc.
Gdy pszczoły miodne były zamknięte, pyłku dla innych zapylaczy było o 30 proc. więcej, a dzikie gatunki pszczół również były częściej widywane. Naukowcy zaobserwowali, że dzikie gatunki zdawały się nie spieszyć z zapylaniem kwiatów gdy konkurencja w postaci pszczół miodnych była zamknięta.
Gdy badacze poinformowali władze parku narodowego o swoich wynikach, zakazano hodowli pszczół na wyspie Giannutri.

Wyspa, będąca częścią Parku Narodowego Archipelagu Toskańskiego, jest wolna od pszczół miodnych od ponad roku. Od czasu usunięcia uli, populacja co najmniej jednego gatunku dzikich zapylaczy monitorowanego przez naukowców wydaje się nieznacznie wzrosnąć.
Nie jest to odosobniony przypadek. Jak podaje „The Guardian”, wojny pszczół toczące się na tej małej włoskiej wyspie prawdopodobnie znajdą odzwierciedlenie w ekosystemach na całym świecie.
Podczas gdy liczba pszczół miodnych rośnie (napędzana komercyjnym pszczelarstwem), populacja rodzimych zapylaczy maleje na całym świecie z powodu utraty siedlisk, zmiany klimatu i stosowania środków chemicznych w rolnictwie. Dopiero zaczynamy jednak rozumieć, jak wielki boom pszczół miodnych może również odbić się negatywnie na dzikich zapylaczach.