-
Politycy mają miesiąc na podjęcie decyzji w sprawie zamrożenia cen energii, brak porozumienia grozi wyższymi rachunkami dla gospodarstw domowych.
-
Prezydent Karol Nawrocki zawetował ustawę zawierającą zapisy dotyczące wiatraków i zamrożenia cen, wskazując wątpliwości wobec przepisów o budowie elektrowni wiatrowych.
-
Sylwia Buźniak z Agencji Rynku Energii wskazuje, że rozwój odnawialnych źródeł energii i odejście od węgla są kluczowe dla stabilizacji cen prądu i bezpieczeństwa energetycznego.
- Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Interii
W czwartek prezydent Karol Nawrocki zdecydował się zawetować tzw. ustawę wiatrakową, w której znajdowały się również zapisy o dalszym mrożeniu cen energii. Projekt przede wszystkim zmieniał zasady budowy elektrowni wiatrowych. Zmniejszał minimalną odległość od budynków mieszkalnych z 700 do 500 metrów.
Na oficjalnym koncie kancelarii premiera w mediach społecznościowych pojawił się komentarz, według którego decyzja prezydenta oznacza „wyższe rachunki za prąd dla wszystkich gospodarstw domowych i przedsiębiorstw”. Premier Donald Tusk oświadczył, że weto jest „złą wolą albo koszmarną niekompetencją prezydenta Nawrockiego”.
Weto prezydenta. Karol Nawrocki odpowiada
Sam Nawrocki podkreśla, że ustawa była „rodzajem szantażu większości parlamentarnej i rządu nie tylko względem prezydenta, ale też społeczeństwa”. Argumentuje, że nie zgadza się z zapisami dotyczącymi łatwiejszej budowy wiatraków. Przygotował też swój projekt i zapewnia, że to kopia ustawy rządowej, ale z pominięciem sprawy wiatraków.
Ponadto prezydent deklaruje, że jeżeli Sejm i później Senat przyjmą nową ustawę w najbliższym możliwym terminie, to jeszcze we wrześniu ją podpisze. Termin jest kluczowy.
Niezależnie od tego, kto będzie autorem projektu, jeśli politycy do końca września nie wyrobią się z nowym prawem, Polacy mogą zapłacić większe rachunki.
Zamrożenie cen energii. Miesiąc na działanie
Obecnie do końca września obowiązuje ustawa z listopada 2024 roku o zamrożeniu cen energii elektrycznej dla gospodarstw domowych na poziomie 500 zł netto za MWh. Projekt rządu zakładał przedłużenie tego stanu do końca 2025. Jednak w odróżnieniu od poprzednich lat mrożenie cen energii nie było podstawą ustawy, a jedynie dodatkiem do zapisów o odnawialnych źródłach energii.
Co jeśli do końca września rząd, parlament i prezydent nie dogadają się w sprawie nowego projektu o mrożeniu cen energii?
Ceny energii. O ile mogą wzrosnąć rachunki?
– To jest jednoznaczne, że bez ustawy ceny energii mogą wzrosnąć dla gospodarstw domowych – mówi w rozmowie z Interią Sylwia Buźniak, wiceprezes Agencji Rynku Energii.
Energetyka powinna być wyjęta ze sporu politycznego, bo dotyczy bezpieczeństwa kraju oraz przeciętnego odbiorcy i rachunków, które on płaci
– Będą na poziomie zatwierdzonym przez Urząd Regulacji Energetyki, czyli należy się liczyć że gospodarstwo domowe, które w ciągu roku przeciętnie zużywa 3,5 tys. kWh, zapłaci większe rachunki o około 550 zł w skali roku – wskazuje dalej nasza rozmówczyni.
– To jest uderzenie w całą gospodarkę, również budżety gospodarstw domowych, ale myślę, że ważną rzeczą jest kwestia uderzenia w branżę odnawialnych źródeł energii, która jest istotnym i rozwijającym się sektorem gospodarski. Brak OZE w miksie energetycznym to obniżenie naszego bezpieczeństwa energetycznego – podkreśla Buźniak.
Wiatraki, OZE i giełda cen energii
Wiceprezes Agencji Rynku Energii wskazuje też, że poziom wykorzystania OZE wpływa na ceny energii. – Tylko dywersyfikacja źródeł energii uniezależnia nas od surowców sprowadzanych z Rosji. Rozwój energetyki wiatrowej to niższe ceny energii i pokazują to wszystkie dane. W czerwcu tego roku udział OZE w energetyce był większy od węgla. Odnawialne źródła pokryły 40-45 proc. miksu energetycznego, co automatycznie spowodowało spadki cen energii na giełdzie – zaznacza.
Jednak Karol Nawrocki podkreślał, że brak zgody na budowę wiatraków bliżej domów to jego zobowiązanie wobec wyborców. Sprawa od lat mobilizuje elektorat Prawa i Sprawiedliwości, począwszy od 2016 roku. Wówczas rząd Beaty Szydło przyjął tzw. ustawę „10H”, która zakazywała budowy farm wiatrowych w odległości mniejszej, niż dziesięciokrotność ich wysokości od najbliższych zabudowań. Na początku 2023 roku Sejm przyjął ustawę, która zmieniła minimalną odległość na 700 metrów.
– Ostatnie badania pokazują, że ponad połowa społeczeństwa popiera budowę wiatraków i znaczna część to mieszkańcy gmin. Trzeba pamiętać, że zgodnie z zapisami podpisanej ustawy to gmina decyduje o zabudowie przestrzeni i możliwości budowy farm wiatrowych. To nie jest tak, że przyjdzie jakiś inwestor i narzuci postawienie wiatraków – komentuje Sylwia Buźniak.
Koniec z węglem? „Będziemy musieli odejść”
Kolejnym elementem, który najpewniej wywoła burzliwą dyskusję w przyszłości, jest kwestia energetyki węglowej.
– W zeszłym roku dopłaty do górnictwa były na poziomie siedmiu miliardów złotych, w tym są szacowane na dziewięć miliardów. To przekłada się na mniej więcej 600 zł na każdą rodzinę. Przyszłość energetyki węglowej w Polsce to ważne pytanie, bo węgiel jest coraz droższy i coraz trudniejszy do wydobycia. Te pieniądze mogłyby zostać wykorzystane na odnawialne źródła, ale też na wsparcie dla najbardziej potrzebujących w zakresie cen energii – mówi nam wiceszefowa Agencji Rynku Energii
– Będziemy musieli odejść od węgla. Oczywiście to nie wydarzy się w ciągu dwóch lat, ale nie ma od tego odwrotu. Natomiast wiatr i słońce są dla wszystkich, więc fotowoltaika i wiatraki nie powinny mieć ceny politycznej. Energetyka powinna być wyjęta ze sporu politycznego, bo dotyczy bezpieczeństwa kraju oraz przeciętnego odbiorcy i rachunków, które on płaci – podkreśla Buźniak w rozmowie z Interią.
Tymczasem rzecznik prezydenta Rafał Leśkiewicz zapowiedział, że prezydent pracuje nad projektem ustawy obniżającym ceny prądu w sposób trwały o 33 proc., który zostanie zaprezentowany w ciągu kilku tygodni.
Chcesz porozmawiać z autorem? Napisz na [email protected]