Mariusz Kamiński pożegnał się ze stanowiskami ministra spraw wewnętrznych i administracji oraz koordynatora spraw wewnętrznych w listopadzie 2023 roku. Z pierwszą z funkcji związany był przez ponad cztery lata, z drugą przez osiem lat. Do tego dodać można trzyletnie szefowanie Centralnemu Biuru Antykorupcyjnemu. W skrócie: jest o co pytać.
O kilka spraw z lat na stanowisku Kamińskiego na łamach „Dziennika Gazety Prawnej” zapytał Marcin Fijołek. Wśród nich znalazło się m.in. pytanie o to, czy były minister nie jest przypadkiem w posiadaniu „dokumentów, które mogłyby wstrząsnąć opinią publiczną”. – To nie są czasy Czesława Kiszczaka, nie ma żadnej teczki z hakami w biurku ani pawlacza pełnego kwitów – odpowiedział polityk.
Jak zapewnił, „jeśli pojawiały się jakiekolwiek wątpliwości co do działań polityków czy ludzi władzy, to jego celem nigdy nie było gromadzenie wiedzy, aby wykorzystać ją później, tylko reakcja natychmiast”. – Haki to nic innego jak szantaż. Nie stosuję podłych metod – powiedział Kamiński.
Kamiński o dymisjach i działaniach służb
Były minister nie zgodził się ze stwierdzenie, że za jego czasów służby były nieskuteczne, ślepe lub bardzo powolne, jeśli chodzi o zwalczanie „rosnącej z roku na rok patologii rządów Prawa i Sprawiedliwości”. – To nieprawda. Choć mogę przyznać, że o ile pierwsza kadencja 2015–2019 była w zasadzie wzorcowa, o tyle druga już taka nie była. Władza generuje patologie i sprawia, że przyklejają się do niej osoby, które liczą na osobiste profity – ocenił polityk w rozmowie z „Dziennikiem Gazetą Prawną”.
Kamiński zdradził, że „za wieloma dymisjami wysokich urzędników państwowych stały działania służb, raporty i informacje, które przekazywałem osobom decyzyjnym”. – Czyli kiedy jako opinia publiczna słyszymy, że za dymisją stoją „powody rodzinne” albo że „wyczerpała się formuła współpracy”, to w tle jest raport służb? – zapytał Fijołek. – Nie zawsze, ale tak – odpowiedział Kamiński. Jako przykład podał sprawie Bartłomieja Misiewicza.
Kamiński: Część z nich udało się wyeliminować
Pytany o „samoograniczenia” wynikające z łączenia funkcji ministra i koordynatora z funkcją wiceprezesa partii rządzącej Kamiński odpowiedział: nie było żadnych samoograniczeń. – Co zresztą widać, część polityków związanych z PiS reaguje dziś w sposób emocjonalny na wspomnienie mojego nazwiska – ocenił. Pytany, czy chodzi o Daniela Obajtka, polityk stwierdził, że „nie tylko”. – Jan Krzysztof Ardanowski, Adam Hofman, Dawid Jackiewicz… Trochę tych osób było i pewnie będzie – wymienił.
Europoseł w rozmowie z „Dziennikiem Gazetą Prawną” zdecydował się też na odważne stwierdzenie. – W drugiej kadencji przykleiło się do nas zbyt wielu ludzi, którzy byli po prostu niegodni. Część z nich udało się wyeliminować. Może trzeba było więcej – stwierdził Kamiński.