Coraz głośniej mówi się o szkodliwym wpływie wołowiny na klimat, zwłaszcza w kontekście hodowli bydła. Wśród alternatyw wymienia się drób, wieprzowinę, ryby lub opcje roślinne, takie jak fasola czy soczewica.
Struś ma mniejszy ślad węglowy niż krowa
W praktyce każda z tych propozycji ma jednak swoje ograniczenia – od problemów etycznych po kwestie smakowe czy dostępność w handlu. Część ekspertów wskazuje jednak, że rozwiązaniem tego problemu mogą okazać się… strusie, już dziś hodowane w wielu częściach Europy i Ameryki Północnej. Entuzjaści twierdzą, że strusina to mięso o zaskakująco zbliżonym do wołowiny smaku.
Jedną z jej głównych zalet ma być fakt, że, w przeciwieństwie do mięsa krów, produkcja strusiny wiąże się ze stosunkowo niewielkim śladem węglowym. Krowy wydzielają znaczne ilości metanu – gazu cieplarnianego o wielokrotnie silniejszym działaniu niż dwutlenek węgla. Jest to konsekwencją procesu trawienia, w którym biorą udział specyficzne mikroorganizmy w żołądkach przeżuwaczy.
Według różnych analiz hodowla krów generuje nawet kilkadziesiąt razy więcej emisji na kilogram mięsa niż choćby fasola. Z tego powodu eksperci apelują o ograniczenie spożycia wołowiny.
Czy strusina to „nowa wołowina”?
Jednym z argumentów zwolenników strusiny jest to, że mięso tego ptaka ma czerwony kolor i podobną strukturę, co wołowe steki. W smaku bywa opisywane jako łagodniejsze niż dziczyzna, ale nadal „mięsiste” i pożywne.
Przeciwnicy strusiny wskazują jednak na stosunkowo wysoką cenę. Hodowla tych ptaków w wielu krajach jest wciąż prowadzona na bardzo ograniczoną skalę, co przekłada się na słabą dostępność i spore koszty produkcji. Niekiedy cena mięsa ze strusia może sięgać poziomu wysokiej klasy wołowiny, co znacząco ogranicza jej masową popularność.
Mimo to zwolennicy pomysłu podkreślają, że strusie nie są przeżuwaczami – nie wytwarzają więc tyle metanu co krowy. Ich system trawienia przypomina raczej drób, co powinno przekładać się na mniejszy wpływ produkcji tego typu mięsa na klimat. Czy tak faktycznie jest, zależy jednak nie tylko od samego systemu trawiennego strusi, ale od całego procesu produkcji mięsa, w tym wytwarzania i transportu paszy.
Emisje związane z produkcją strusiny
Większość dostępnych analiz tego problemu pochodzi z Afryki Południowej, największego producenta strusiny. Według raportu tamtejszych ekonomistów emisje związane z hodowlą strusi są zbliżone do poziomu wynikającego z produkcji drobiu, a to oznacza, że są znacznie niższe niż w przypadku wołowiny. Podobne wnioski płyną z badań w Szwajcarii, gdzie wykazano, że ilość metanu wydzielanego przez strusie przypomina raczej świnie niż krowy.
Jak zauważa jednak Marcus Clauss z Uniwersytetu w Zurychu, nie można skupiać się wyłącznie na metanie. Ostateczny bilans węglowy obejmuje też emisje dwutlenku węgla związane z nawozami, pestycydami i energią zużytą do produkcji paszy. Strusie, choć nie uwalniają tyle metanu co przeżuwacze, w wielu przypadkach żywią się roślinami wymagającymi intensywnych upraw, przez co rośnie tzw. ślad węglowy paszy.
Inne prace naukowe, przeprowadzone np. w Hiszpanii czy Iranie, pokazały z kolei bardziej zróżnicowane wyniki. W jednym z nich strusina wypadła nawet gorzej od wołowiny, lecz jednocześnie stwierdzono, że wołowina produkowana w tamtym rejonie ma bardzo niewielki ślad węglowy, co stoi w sprzeczności z wieloma globalnymi badaniami.
Tak duże rozbieżności pokazują, jak mocno na wynik wpływa lokalny sposób hodowli czy rodzaj paszy. Zdaniem ekspertów pełne oceny cyklu życia produktu wymagają solidnych i spójnych danych. Tych zaś brakuje, bo strusina to niszowy produkt, a porównywanie jej do powszechnie konsumowanej wołowiny napotyka na wiele niewiadomych.
Dlaczego tak trudno ograniczyć ilość mięsa w diecie?
Część naukowców zauważa, że rozstrzyganie dylematu „wołowina czy struś” to odwracanie uwagi od kluczowego faktu – większość ludzi je na co dzień po prostu za dużo mięsa.
Z punktu widzenia ochrony klimatu najlepszym rozwiązaniem byłoby zdecydowane zmniejszenie ogólnego spożycia produktów zwierzęcych, a nie tylko przerzucanie się z jednej odmiany mięsa na inną.
W praktyce jednak takie zmiany są trudne. Dieta bogata w czerwone mięso dla wielu osób jest kwestią przyzwyczajenia, kultury czy statusu społecznego. Ograniczanie albo zastępowanie wołowiny innymi źródłami białka bywa postrzegane jako rezygnacja z ważnej przyjemności, zwłaszcza w czasie świąt czy innych okazji, kiedy tradycyjnie na stołach pojawiają się wystawne mięsa.