Żmijogłowy to ryby o wydłużonym ciele, podobnym do węgorza lub szczupaka. Tak jak one, też są słodkowodnymi drapieżnikami. Chwytają wszelkie zwierzęta wodne, a solidne okazy, np. ważący 3 kg żmijogłów paskowany, pożera także żaby, traszki, wodne gryzonie, a nawet wchodzące do wody węże.
Z wężami łączy je także głowa. Spora, mocna, wyposażona w ostre zęby jest na tyle podobna do gadziej, że ochrzczono te ryby właśnie określeniem żmijogłów. Wiele z tych ryb wciąż dość licznie zamieszkuje płytkie wody słodkie południowej Azji, Nowej Gwinei (ale już nie Australii), a także Afryki wraz z Madagaskarem.
Żmijogłowy radzą sobie bez wody
To obszary o bardzo zmiennej pogodzie, o suchym niekiedy klimacie, więc zbiorniki wodne szybko wysychają. Żmijogłowy mają na to patent. To układ oddechowy.
Skrzela tych ryb wyposażone są w specjalne narządy nadskrzelowe, nieco podobne do spotykanego u innych ryb labiryntu. Przez to żmijogłowy wytrzymują wysychanie wody i przez pewien czas mogą nawet oddychać powietrzem atmosferycznym.
Pozwala im to np. przemieścić się do innego, głębszego zbiornika. Silne mięśnie przy płetwach pomagają im pokonać krótkie odcinki po lądzie.
To znakomita strategia przetrwania, która wraz z solidnymi rozmiarami i drapieżnością pozwalają radzić sobie z trudnymi okolicznościami. Niektóre z tych ryb stały się nawet gatunkami inwazyjnymi, gdy trzymane w akwariach urosły do zbyt dużych rozmiarów i właściciele wypuszczali je do wody w różnych miejscach na świecie.
Tak stało się chociażby w Stanach Zjednoczonych, na Fidżi, Tajwanie, w Chinach i Japonii oraz Uzbekistanie i Turkmenistanie. Ciekawostką jest fakt, że w latach sześćdziesiątych w dawnej Czechosłowacji ktoś wpadł nawet na szalony pomysł, by żmijogłowami zarybić tutejsze rzeki i jeziora, żeby było ciekawiej dla wędkarzy, bo też żmijogłów to ryba efektowna.
Całe szczęście czechosłowacki plan się nie powiódł, gdyż mielibyśmy może te ryby także w naszych rzekach. A pamiętajmy, że w wielu miejscach Azji, Afryki czy Nowej Gwinei są one wodnymi drapieżnikami szczytowymi, dość agresywnymi w polowaniu.

Nie wszystkie żmijogłowy jednak sobie dobrze radzą. Gatunek Channa amphibeus od zawsze był ograniczony do bardzo niewielkiego obszaru u podnóża Himalajów. Ryba ta mieszkała w rzece Chel spływającej do Brahmaputry. To północno-wschodnie Indie oraz Bhutan.
Była gatunkiem górskim, a zmiany zachodzące w środowisku spowodowały, że zniknął. W 1933 r. rybę tę widziano po raz ostatni w himalajskich rzekach. Zresztą od 1918 r. zebrano tam zaledwie pięć okazów.
Miejscowi jedli rybę, nieświadomi jak jest rzadka
Uznana została zatem za gatunek wymarły. I wróciła. Uwagę naukowców zwrócił fakt, że miejscowi ludzie jedzą rybę przypominającą żmijogłowa i twierdzą, że złapali ją w rzece. Okazało się, że to przedstawiciele uważanego za utracony gatunku Channa amphibeus, o czym donosi pismo „Zootaxa”.
W 2024 r. udało się odnaleźć trzy okazy tej ryby, teraz przeprowadzone zostały badania naukowe i wygląda na to, że żmijogłów jednak wciąż pływa w himalajskich rzekach.
Naukowcy podkreślają ogromne znaczenie lokalnych mieszkańców i współpracy z nimi, która pozwoliła namierzyć rybę. Owszem, regulacja wód rzek Himalajów, budowa tam i zrzuty ścieków sprawiły, że życie żmijogłowów stało się utrudnione, ale jakoś przetrwały. Być może ich unikalny układ oddechowy pozwolił wytrzymać zakwity glonów i odcięcie tlenu z powodu zanieczyszczeń.