Proces w jednym z zachodniopomorskich sądów rejonowych rozpoczął się dwa tygodnie temu. Stronami w sprawie są rodzice lokalnego działacza Prawa i Sprawiedliwo¶ci oraz ksiądz. Para zarzucała wcześniej publicznie duchownemu romans z ich synową, który miał doprowadzić do rozpadu małżeństwa ich syna. W odpowiedzi ksiądz zgłosił się na policjê i oskarżył ich o zniesławienie – relacjonuje „Gazeta Wyborcza”.

Zobacz wideo
NIK skontroluje kościelne finanse

Działacz PiS podejrzewał żonę o romans z księdzem. Kobieta twierdziła, że redaguje z duchownym gazetkę

Według doniesień dziennikarzy sprawa domniemanego romansu została ujawniona dzięki działaniom prywatnego detektywa, którego wynajął podejrzliwy mąż. Udało mu się ustalić, że podczas nieobecności mężczyzny, księdzu zdarza się nocować w domu małżeństwa. Żona starała się tłumaczyć, że razem z duchownym redagowała nocami gazetkę. Mąż udał się do księdza. Ten jednak niczego wyjaśniać nie chciał, a podczas konfrontacji miał się tylko „szyderczo uśmiechać”.

Spór w małżeństwie zaostrzył się, co finalnie sprawiło, że żona wyprowadziła się z domu. Nadal była jednak śledzona przez prywatnego detektywa. Temu udało się zebrać materiał wskazujący między innymi na to, że ksiądz przez pięć dni z rzędu nocował w mieszkaniu wynajmowanym przez kobietę. Sytuacja wzburzyła rodziców działacza PiS, którzy zaczęli mówić o niej publicznie.

Ksiądz pozwał rodziców działacza PiS o zniesławienie. Dziennikarzom odgrażał się „karą od pana Boga”

Duchowny postanowił spotkać się ze starszym małżeństwem i nagrać całą rozmowę telefonem komórkowym. Dziennikarz „Wyborczej”, który dotarł do powstałego w ten sposób nagrania, podkreśla, że ksiądz jednoznacznie starał się prowokować rozmówców. Gdy mu się to udało, zabrał materiał z zarejestrowaną rozmową na policję i zgłosił przestępstwo zniesławienia. Funkcjonariusze przesłali do sądu prywatny akt oskarżenia przygotowany przez kapłana i w ten sposób rodzice działacza PiS zasiedli na ławie oskarżonych.

Sprawą zajmują się dwa sądy – rodzinny i karny. Informacje o zdarzeniu dotarły również do archidiecezji szczecińsko-kamieńskiej. „Wyborczej” udało się nieoficjalnie ustalić, że na duchownego już wcześniej spływały skargi. W wyniku ostatniego skandalu władze kościelne zdecydowały się w końcu przenieść księdza do odległej parafii. Dziennikarze skontaktowali się z kapłanem, lecz ten odmówił komentarza. Po pewnym czasie jednak oddzwonił. – Jeśli chcecie napisać kłamstwo, a dzisiaj rzuca się je w przestrzeni publicznej jak pierze, to musicie się spodziewać kary od pana Boga. To jest mój komentarz – powiedział.

Udział
Exit mobile version