Ogólnie Rosjanie w ostatnich dniach mają dużo szczęścia, jeśli chodzi o polowanie na nowoczesny zachodni sprzęt w służbie ukraińskiej. Pojawiło się nagranie pierwszego trafienia wyrzutni systemu przeciwlotniczego NASAMS, do tego nowoczesnej ex-duńskiej armatohaubicy CAESAR (nie pierwszej) i prawdopodobnego pierwszego trafienia ex-szwedzkiej armatohaubicy samobieżnej Archer. Kilka dni wcześniej Rosjanom udało się spalić bardzo rzadki i cenny ex-amerykański pojazd inżynieryjny M1150 Assault Breacher. Na dokładkę w Rosji zauważono, wieziony koleją były amerykański bojowy wóz piechoty M2 Bradley, po poddaniu testowemu ostrzałowi.

Wszystkie te wydarzenia nie są jakąś szczególną tragedią, ani niczym niespodziewanym. Choć poza M2 Bradley mowa o uzbrojeniu, którego Ukraińcy mają bardzo mało i które jest najnowocześniejsze w swoich kategoriach. Nie jest to jednak żadna cudowna i niezniszczalna broń. Straty są nieuniknione. Zwłaszcza na ukraińskim polu walki, gdzie zachodnia broń jest używana w nieoptymalnych warunkach.

Rajd skończony celnym ciosem Rosjan

M1 Abrams został stracony na polach gdzieś na północny zachód od Awdijiwki. Ukraińcy toczą tam aktualnie walki odwrotowe, stopniowo cofając się na zachód od miasta, starając się sprawić, aby Rosjanie zapłacili za każdy metr zajętego terenu. Wycofując się z Awdijiwki ukraińskie wojsko najpewniej założyło, że zatrzyma się najwcześniej dopiero kilka-kilkanaście kilometrów dalej, po porzuceniu kilku wsi, które nie byłyby dogodne do obrony w nowej sytuacji. Można przypuszczać, że podejmą próbę zatrzymania Rosjan na nowej linii obronnej opartej o wsie Semeniwka i Umanskie, połączone długim i głębokim jarem z licznymi stawami. Aktualnie Rosjanom brakuje do niego jeszcze 2,5 kilometra w najbliższym miejscu.

Właśnie w rejonie, gdzie rosyjskiemu wojsku najbliżej do tego jaru, w pobliżu wsi Berdiczy i Semeniwka, doszło do utraty M1 Abrams. Na tym odcinku po stronie ukraińskiej w walki zaangażowana jest 47 Brygada Zmechanizowana, która podczas walk o Awdijiwkę też broniła się na tym kierunku. W ich trakcie nie używano jednak M1 Abrams, które w liczbie 31 sztuk stanowią uzbrojenie jej batalionu czołgów. Pojawiły się jedynie bojowe wozy piechoty M2 Bradley, używane przez bataliony zmechanizowane tejże brygady. Utracono ich w trakcie walk na tym odcinku kilka i najpewniej jeden z nich jest tym nagranym na rosyjskim wagonie.

Dopiero po utracie Awdijiwki i przejściu do zawsze trudnych walk odwrotowych, do akcji skierowano czołgi M1. Pierwsze nagranie takiej maszyny w walce pojawiło się pod koniec minionego tygodnia. Samotny czołg wykonał rajd w kierunku rosyjskich pozycji we wsi Stepowe i ostrzeliwał je. W ten poniedziałek Rosjanie wrzucili do sieci nagranie z drona, na którym wyraźnie widać trafionego i porzuconego M1.

Maszyna się jeszcze tli i można zauważyć, że nie ma specjalnych paneli na stropie magazynu amunicji w tylnej części wieży. To oznacza, że doszło do jej zapłonu i wybuchu, który zgodnie z założeniem wybił panele, dzięki czemu energia uszła do góry w powietrze, a nie rozerwała sam czołg. W praktyce zazwyczaj pozwala to załodze ujść z życiem, nawet kiedy dojdzie do bardzo groźnego zapłonu amunicji. Po takim wydarzeniu czołg jest jednak właściwie na pewno poważnie uszkodzony i wymaga gruntownego remontu w USA. Co więcej, jest możliwe, że ten konkretny stoi w miejscu, które i tak ma przejść w najbliższych dniach pod kontrolę Rosjan. Nie jest więc wykluczone, że za jakiś czas będzie triumfalnie paradowany przez Rosjan jako zdobycz.

Nie wiadomo, co trafiło M1. Najczęstszą przyczyną strat czołgów są aktualnie miny i drony FPV. To pierwsze w tym przypadku jest mało prawdopodobne, bo maszyna powinna być na swoim terenie. Drugie jest powszechnym zagrożeniem. Pojedynczy dron tego rodzaju zazwyczaj nie jest w stanie zniszczyć czołgu, ale jak najbardziej uszkodzić i unieruchomić, zmuszając załogę do ucieczki. Potem taka maszyna jest atakowana raz po razie kolejnymi dronami, aż zostanie ciężko uszkodzona lub zniszczona. Ewentualnie jest możliwe, że czołg po prostu utknął na jakiejś przeszkodzie terenowej i nie mógł się wydostać, zanim nadleciały drony FPV.

Tego rodzaju stratom sprzyja to, jak Ukraińcy używają aktualnie czołgów. Zazwyczaj wykonują one samotne rajdy w kierunku pozycji przeciwnika, okładają je kilka minut pociskami burzącymi, czasem prawie z przyłożenia, po czym uciekają. Pełnią rolę określaną na Zachodzie jako wsparcie ogniowe. Pojedynki pomiędzy pojazdami opancerzonymi to dua rzadkość. W trakcie takich rajdów pojedyncze czołgi są bardzo wrażliwe z powodu braku wsparcia innych pojazdów, piechoty i systemów obrony przeciwlotniczej bardzo krótkiego zasięgu, które mogłyby próbować zwalczać drony. Przetrwanie zależy głównie od szybkości i dobrego wykorzystania terenu do ukrywania się. Kiedy cokolwiek pójdzie źle, to nie ma komu udzielić pomocy i zazwyczaj załoga salwuje się ucieczką pieszo. Tego rodzaju taktyka jest czymś zupełnie obcym standardowemu podejściu wojsk NATO do użycia czołgu, który z definicji powinien działać w ramach systemu połączonych sił udzielających sobie wsparcia. Ukraińcom brakuje środków i wyszkolenia, aby taki stworzyć. Robią więc to, co uznają za najlepsze z punktu widzenia udzielenia wsparcia broniącej się piechocie i minimalizacji strat w ciężkim sprzęcie.

Mało pozytywna seria strat

Straty są jednak nieuniknione, niezależnie od tego jak często mitologizowany jest zachodni sprzęt wojskowy. W przypadku M1 Abrams szczyt mitu o jego niezwyciężoności przypadł na lata 90., po tym jak bardzo dobrze się sprawdził podczas Operacji Pustynna Burza. Jednak niezależnie od tego jak gruby jest pancerz czy dobry system obserwacji, to kluczowe znaczenie ma czynnik ludzki. Czyli to jak czołg jest używany. Pokazała to dobrze między innymi interwencja wojska Arabii Saudyjskiej w Jemenie, gdzie saudyjska armia w starciach z chaotycznie działającymi bojówkami ruchu Hutich, uzbrojonymi co najwyżej w irańskie kopie rosyjskiego sprzętu przeciwpancernego reprezentującego poziom lat 90., straciła około 20 M1 Abrams. Saudyjczycy regularnie byli zaskakiwani i wpadali w zasadzki w górzystym pustynnym terenie, gdzie nawet najbardziej zaawansowana zachodnia technologia nie pomagała.

Niezależnie od tego, Rosjanie i ich zwolennicy na pewno będą mieli teraz propagandowe używanie. Tak samo jak w czerwcu ubiegłego roku, kiedy zniszczyli na Zaporożu pierwsze Leopardy 2 i M2 Bradley. Tym bardziej że ostatnie dni to dla nich dobra passa jeśli chodzi o trafianie cennego zachodniego sprzętu. W poniedziałek pojawiło się nagranie pierwszego trafienia wyrzutni systemu przeciwlotniczego krótkiego zasięgu NASAMS w rejonie miasta Zaporoże, około 50 kilometrów za linią frontu. Rosjanie użyli prawdopodobnie rakiety taktycznej systemu Iskander albo Tornado. Utrata jednej wyrzutni to nic strasznego. To i tak najprostszy i najłatwiejszy do zastąpienia element całej baterii. Ukraińcy tego rodzaju wyrzutni mają nieokreśloną liczbę, ale idącą w kilkadziesiąt. Dodatkowo dzień wcześniej Rosjanie pokazali trafienie stanowiska starszego ukraińskiego systemu przeciwlotniczego S-300, w wyniku którego została zniszczona wyrzutnia i już cenniejszy radar.

W poniedziałek pojawiło się też wideo pokazujące atak przy użyciu drona/pocisku kierowanego dalekiego zasięgu Lancet na dostarczoną przez Danię armatohaubicę samobieżną CAESAR na podwoziu 8×8. To druga strata takiego pojazdu spośród 19 dostarczonych na początku 2023 roku. Na wideo widać, że doszło do zapłonu amunicji i prawdopodobnie pojazd został co najmniej poważnie uszkodzony.

Tego samego dnia Rosjanie pokazali nagranie ataku innego Lanceta na jedną z 8 przekazanych przez Szwecję armatohaubic samobieżnych Archer. Jakość filmu jest bardzo zła i trudno definitywnie ocenić skutki ataku. Pojazd prawdopodobnie został trafiony, ale nie widać, aby doszło do zapłonu amunicji i katastrofalnego poaru lub eksplozji. Być może jest więc tylko uszkodzony. Oba wymienione systemy artyleryjskie są bardzo nowoczesne i cenne. Ich trafienie jest więc powodem do radości dla Rosjan.

Wszystkie opisane powyżej straty nie są jednak żadną tragedią. To nieuniknione. Zwłaszcza na takiej wojnie, gdzie Ukraińcy nie dysponują skutecznym systemem obrony przeciwlotniczej bardzo krótkiego zasięgu w rejonie frontu, który mógłby zwalczać rosyjskie drony obserwacyjne i uderzeniowe polujące zwłaszcza na ciężkie pojazdy. Straty tego rodzaju państwa zachodnie są w stanie bez większego wysiłku uzupełnić. Większy problem jest z amunicją dla systemów przeciwlotniczych i artyleryjskich, amunicją burzącą dla czołgów oraz z doświadczonymi ukraińskimi załogami.

Udział
Exit mobile version