Nowy sejmik zbierze się na pierwszej sesji 6 maja, tuż po weekendzie majowym. – Jest poważne ryzyko, że dojdzie na nim do kuriozalnej sytuacji i nasz kandydat na marszałka nie otrzyma większości – obawia się jeden z małopolskich polityków PiS.

Kandydatem na marszałka jest Łukasz Kmita, czyli obecny poseł, a w przeszłości wojewoda małopolski. W wyborach samorządowych kandydował na urząd prezydenta Krakowa, ale nie przeszedł do drugiej tury. Kmita – jak podawały media – ma być propozycją, która przyszła z centrali partii.

Jest wskazanie na pana Łukasza Kmitę i myślę, że zostanie marszałkiem, ale decyzję podejmie sejmik. Może to być pierwsza lub druga sesja. Trzeba cierpliwości – mówi nam Barbara Nowak, była kurator oświaty, która w ostatnich wyborach zdobyła mandat radnej z ramienia PiS.

Nie widziałam żadnej sytuacji, która mówiłaby, że brakuje jedności w klubie. Widzę tę jedność i jako osoba nowa w tym gronie mogę powiedzieć, że żadnych niepokojących sytuacji nie zanotowałam – podkreśla Nowak.

Łukasz Kmita marszałkiem? Część radnych staje okoniem

Sęk w tym, że części radnym, głównie kojarzonym z frakcją skupioną wokół byłej premier Beaty Szydło, kandydatura Kmity ma się nie podobać. A to dlatego, że proponuje ją Ryszard Terlecki, który wśród działaczy PiS pod Wawelem ma tylu stronników co przeciwników.

Terlecki forsuje na siłę Kmitę, a część radnych nie chce się na to zgodzić. To ambicjonalne sprawy, ciężko im poprzeć kandydata Terleckiego – słyszymy od jednego z ważnych polityków PiS w Krakowie.

– Radnych wkurza też, że Kmita nawet nie jest radnym. Co więcej, historycznie uzyskał najsłabszy wynik w wyborach w Krakowie. Zarzucają mu słabą kampanię i nie wiadomo za co ma być nagradzany tak ważną funkcją – opowiada jeden z działaczy.

Przeciwników kandydatury Kmity ma być wielu, a wśród nich m.in. radni Suwerennej Polski, a także np. były wojewoda Piotr Ćwik czy były marszałek Witold Kozłowski, którzy nie darzą się szczególną sympatią z Terleckim.  

Jeden z naszych rozmówców przekonuje, że upieranie się przy kandydaturze Kmity to „gigantyczny błąd”. – Bo wbrew woli większości radnych proponuję na siłę jego kandydaturę, a to może doprowadzić do powtórki sprzed lat, kiedy straciliśmy władzę na dwie kadencje – ostrzega nasz rozmówca.

Chodzi o sytuację z 2006 roku, kiedy Marek Nawara pełnił funkcję marszałka, a koalicję w sejmiku małopolskim tworzyli PiS, LPR i PSL. Część polityków PiS chciała odwołania Nawary, a ten powołał własny, czteroosobowy klub i dogadał się z Platformą Obywatelską tworząc w sejmiku nową większość. Jednocześnie polityk zachował dla siebie funkcję marszałka. Prawo i Sprawiedliwość rzeczywiście straciło władzę.

Część polityków PiS w Małopolsce ma w pamięci tę sytuację i obawia się, że może się ona powtórzyć. – Może dojść do zaskakującej sytuacji, że w Małopolsce wygraliśmy, a stracimy sejmik – słyszymy.

Przeciąganie liny między frakcjami w PiS

Tyle tylko, że to tylko część opowieści. Mimo że dla niektórych polityków PiS Łukasz Kmita rzeczywiście może być trudny do zaakceptowania, górę mogą wziąć ustalenia partyjne i mityczne „dobro partii”. Jeśli podczas głosowania nikt się nie wyłamie, były wojewoda zostanie marszałkiem. Obecna sytuacja może więc być „kontrolowaną awanturą”, która ma na celu wyłącznie odpowiednie usytuowanie się poszczególnych frakcji w grze o inne stanowiska, choćby wicemarszałków. Symptomatyczne jest też to, że część lokalnych polityków unika rozmowy „pod nazwiskiem”.

Barbara Nowak: – Jestem przekonana, że najważniejsza jest jedność. Mamy 21 osób i nawet sobie nie wyobrażam, by ktokolwiek mógł prowadzić politykę rozbijającą jedność. Nie widziałam takich symptomów i myślę, że nie ma takiego niebezpieczeństwa.

Kmita – nawet jeśli nie jest wymarzonym kandydatem polityków PiS na marszałka – ma niewielką konkurencję. Nieakceptowalnym kandydatem jest były marszałek Kozłowski, a o tę funkcję nie zabiega Jan Tadeusz Duda. W grze pozostaje więc jedynie były wicemarszałek Łukasz Smółka, o którym mówi się, że „mógłby być kandydatem kompromisu”.

Udział
Exit mobile version